Jak zwiedzać jesień?
Jesień rozsiadła się już wygodnie. Nie oparł się jej żaden miejski pejzaż ani wiejski krajobraz. Drzewa uparcie tracą liście. I ja, jak co roku spóźniam się z moimi przechadzkami jeszcze skąpanymi w słońcu, spowitymi mgłą. Na szczęście to dopiero początek. Przyda się zatem krótki poradnik, jak zwiedzać jesień bo, proszę Państwa, ma ona liczne oblicza i tysiące twarzy.
Kiedy więc wybierzesz się na spacer, kroki skierujesz w nieznane i postanowisz powłóczyć nogami tak, aby spod stóp dobiegł Cię szarmancki szelest, spróbuj zwiedzić jesień na moje sposoby:
kolorami – przyjrzyj się, a zaleje Cię paleta odcieni tak niesamowitych, że Wella mogłaby się ze swoimi schować pod łóżkiem
owocami i warzywami – nie ma nic lepszego niż poznawanie smakiem, a jesienią warzywa i owoce smakują wybornie, mają w sobie letnie słońce, ale i chłodnawą melancholię krótszych dni
spontanicznie – czasem dobrze jest puścić, nie kontrolować, trzasnąć wieczorem drzwiami i ruszyć przed siebie bez celu, zatonąć w jesiennej aurze
we mgle – tak jak nie ma piękniejszego granatu nieba niż wiosną, tak nie ma innej pory roku niźli jesień, która tak doskonale zaprząta mgłą głowę
uważnie – przyjrzyj się, na przekór autobusowej szybie, drzewom za oknem – każdego dnia czekają na Twoją uwagę strosząc resztki swoich dumnie sterczących liści
porami dnia – poranna chmura, która zalewa miasto mlecznymi oparami, popołudniowe złoto rozlewające się między ławkami w parku, czy też wieczorna mżawka przyprawiająca o ciarki – poczuj i doceń tę różnorodność
marzeniami – nie ma dla mnie bardziej twórczego i kreatywnego czasu niż jesień. To teraz czuję moc, aby planować, mobilizować się, marzyć
powoli – cały świat (natury) przygotowuje się do zimy. Zwalnia. Dostrzeż w tym choć przez chwilę pomysł na najbliższy poranek, może wyjść naprawdę zacnie, a nuż spotkasz kogoś ciekawego?
muzycznie – są dni, kiedy poranny budzik (w tym celu zatrudniłam Jona) daje taką moc, że nawet nie trzeba kawy, ale są i takie, kiedy żałuję, że nie można wyjść z domu opatulonym szczelnie w kołdrę. I na to wszystko najlepsze są ukochane i znajome nuty kojące największy nawet ból dupy.
stopniowo – z jesienią jest trochę, jak z wiosną. Jeszcze niby we wrześniu możesz się cieszyć fioletem wrzosów w lesie, ale za to w październiku topole ozłacają liśćmi nadrzeczne łęgi. Trzeba się strasznie pilnować, żeby to wszystko nie umknęło i nie przepadło w codzienności.
elegancko – ja wiem, że nie żyjemy w klimacie sprzyjającym kapeluszom, ale te właśnie są dla mnie kwintesencją jesieni. I skórzane rękawiczki. Ileż niesamowitych miejsc, wąskich uliczek i zaułków zwiedziłam przez poszukiwania idealnych rękawiczek czy kapelusza marzeń!
z przywdzianym uśmiechem – nic tak nie robi innym dobrego dnia, jak uśmiech w największą nawet słotę. A za jeden uśmiech można zajechać naprawdę daleko (na przykład jak się uprosi ładnie Straż Miejską o podwózkę – ale to na inny czas historia).
A Ty? Wyjdziesz wreszcie z domu?